Podbielski Tadeusz

Podbielski Tadeusz (1903-1994), dr. Urodził się w Łomży w 1903 roku. Studia ukończył w Warszawie. Kiedy w latach dwudziestych ubiegłego wieku Tadeusz Podbielski był uczniem łomżyńskiego gimnazjum, zaś Zofia Mogielnicka herbu Lubicz uczennicą seminarium nauczycielskiego i harcerką – występowali razem w amatorskim teatrze. Doktor Podbielski mówił, że uniwersytet dał mu impuls do samodzielnej pracy badawczej, szersze spojrzenie na życie, a dyscypliny, która niezbędna jest w życiu i w pracy naukowej, badawczej, nauczyła go podchorążówka kawalerii w Grudziądzu oraz późniejsza służba w wojsku. W latach 30. ubiegłego wieku jako lekarz weterynarii w Łomży, potem w Kolnie na Kurpiach, jeździł do rolników z wykładami, organizował spółdzielczość mleczarską, pomagał w organizacji nowoczesnego i racjonalnego rolnictwa. We wrześniu 1939 r. Podbielskiego powołano do wojska. Jakież było jego zdziwienie, kiedy pewnego wrześniowego dnia do jednostki, w której służył, przyszła za nim jego żona Zofia w harcerskim mundurze. Dowództwo nie znalazło na nią „rady”. Potrzebujecie sanitariuszek, czy nie? – uparła się i została. Razem też dostali się do niewoli niemieckiej, z której sanitariuszka Zofia Podbielska pomogła mężowi wydostać się na wolność. Okupację przeżyli we wsi Lipa pod Głowaczowem k/Kozienic, na Kielecczyźnie. Tak pisze o sobie: ” W czerwcu 1945 roku zostałem skierowany przez Wojewódzki Urząd Weterynarii w Poznaniu do powiatu międzyrzeckiego w celu objęcia w posiadanie przez polską administrację państwową tych ziem po 130 latach niewoli i zorganizowania obsługi weterynaryjnej. Długo byłem tutaj jedynym lekarzem weterynarii.” Do Międzyrzecza przyjechał 10 lipca 1945. Wkrótce przyjechała tu za nim jego towarzyszka życia, Zofia. Ciągle napływali nowi osadnicy zza Bugu, z Poznańskiego, czy Kieleckiego. Obejmowali gospodarstwa. – W 1948 r. – wspomina Podbielski przyszła przymusowa kolektywizacja rolnictwa. Dobrych rolników uznano za kułaków, prześladowano i na siłę pędzono do spółdzielni produkcyjnych”. W ten sposób po kolei likwidowali swoje gospodarstwa liczni rolnicy. Wielu rolników trapią przy tym choroby zwierząt. Walczy więc Podbielski z tymi chorobami, leczy zwierzęta jak może. Trudno było pracować w dusznej atmosferze tamtych lat. Ale Podbielski nigdy się nie załamał. Uczciwie, jak mówił, robił co do niego należało, a może i więcej. I za to go cenili. Jego dewizą życiową zawsze było przekonanie, że żyjąc i pracując, spełniając swój obowiązek, musi innym przynosić pomoc. Że jego praca ma wartość dopiero wtedy, kiedy ulży w biedzie drugiemu człowiekowi, kiedy pomoże mu w jego rodzinnych, czy gospodarskich kłopotach. Podbielski nie traktuje tego jako jakieś szczególne powołanie czy misję, jest prostolinijny, naturalny, taki po prostu jest jego charakter. Takie zasady wyniósł z rodzinnego domu, z rodzinnej tradycji. Podbielski jeżdżąc po wsiach zauważył powtarzające się zjawisko: tam , gdzie wezwano go do chorego zwierzęcia, także z ludźmi działo się coś niedobrego. W każdym domu, gdzie chorowały zwierzęta gospodarskie, albo ktoś z domowników leżał chory, albo przebywał na leczeniu w szpitalu. Słabo rozwijały się dzieci. W 1951 roku, na zebraniu około 300 lekarzy z całego ówczesnego województwa poznańskiego. wystąpił z referatem na temat wzajemnego powiązania mikroelementów i zakłóceniach w funkcjonowaniu organizmu człowieka. Byli tam także profesorowie medycyny. Mówił o swoich spostrzeżeniach, przemyśleniach i doświadczeniach praktycznych związanych z wpływem mikroelementów na zdrowie zwierząt i ludzi. Po tym zebraniu dr Podbielski zabrał się do poważnych badań i eksperymentów. Zaczął od psów. W 1955 roku dokładnie opisuje obserwacje i wyniki szesnastu przypadków związanych z leczeniem raka mikroelementami. W opracowaniu zatytułowanym „Korzystne wyniki stosowania mikroelementów u zwierząt i ludzi”, będącym pierwszą pisaną próbą wejścia ze swoimi koncepcjami w świat oficjalnej medycyny i zainteresowania jej tymi problemem, Tadeusz Podbielski dokładnie relacjonuje wyniki terapii. Jednakże, wyniki jego obserwacji zostały schowane do szuflady, nikt nie miał czasu zająć się nimi poważnie, mimo że tysiące ludzi znało już kompozycję mikroelementów pod nazwą TP-1 i TP-2. Niepowodzenie pierwszej próby wyjścia z lekiem TP w r. 1955, w świat oficjalnej medycyny, z etapu prywatnych doświadczeń i obserwacji oraz eksperymentów, nie załamało dr Podbielskiego. Nie mógł zrezygnować z dalszych badań. Nie pozwalali mu na to między innymi chorzy coraz liczniej zgłaszający się po lek. Nie pozwalały zrezygnować z walki wyniki, jakie osiągał. Efekty leczenia preparatami TP-1 i TP-2 powodowały, że legenda i prawda o Podbielskim niosła się coraz szerzej, rozrastała. Lek TP dr Podbielskiego dawał ludziom taką wiarę, żywił nadzieję a umacniały ją ewidentne przypadki wyleczeń raka, z którymi nie mogła sobie poradzić współczesna medycyna. Przypadki „cudownych” uleczeń szły jeden za drugim. Kobiety skazane na amputację rakowatych piersi i pacjenci ze straszliwą chorobą Bürgera ślą dziękczynne listy. We wrześniu 1992 roku otrzymał odmowną odpowiedź na swoje starania z Departamentu Leków Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej. To było w czasie, kiedy kolejni „jego pacjenci” informowali go o tym, że dzięki jego TP powrócili do zdrowia. Dr Tadeusz Podbielski zmarł 29 stycznia 1994 r. w wieku 91 lat. Jego żona Zofia Podbielska zmarła dziesięć miesięcy wcześniej, 29 marca 1993 r. Oboje są pochowani na zabytkowym cmentarzu w Łomży przy ul. Kopernika.