Górski Stanisław

Górski Stanisław (1913-2009), mistrz polskiej sztuki jogi. Urodził się 20 września 1913 roku w Łomży, jako chorowite, niepełnosprawne dziecko.  Był garbaty i chodził o kulach. Jako 10-letni chłopiec, na Śląsku zupełnie przypadkowo trafił na spektakl tajemniczego Hindusa. – Kiedy zobaczyłem, co ten Hindus wyczynia ze swoim ciałem, za wszelką cenę postanowiłem się z nim spotkać – opowiada. – Udało się. Stary jogin pomógł mi uwierzyć w siebie, a potem nauczył, jak prostować nogi i jak zlikwidować garb. Wiedziałem już, że moim przeznaczeniem jest joga.  Swoje wyuczone przez ćwiczenia jogi umiejętności – siłę woli i opanowanie, postanowił wykorzystać w walce z okupantem. Wkrótce nawiązał kontakt z AK i pod pseudonimem „Iwan” zaczął działalność konspiracyjną. Pracował na kolei, wiedział dokąd kierowane są pociągi i z jakim ładunkiem. – Akcje sabotażowe to była moja specjalność, mam udział w zniszczeniu niejednego transportu wroga. Po jednej z takich akcji hitlerowcy go namierzyli. – W ostatniej chwili wymknąłem się z obławy, uciekłem do lasu, do partyzantów. Szczęście trwało krótko. Niemcy rozbili oddział, a ja trafiłem do obozu pracy w Czechach. Tam doczekałem wyzwolenia i piechotą wróciłem do domu. W połowie lat 50. Stanisław Górski wyjechał w Bieszczady. – Od końca wojny szukałem nowego miejsca do życia, jednak dopiero tu mi się spodobało – opowiada. Zamieszkał w Ustrzykach Dolnych. Wkrótce do bieszczadzkiego jogina zaczęli przychodzić pierwsi ciekawscy, a później uczniowie. Każdy chciał zobaczyć, jak to możliwe, by ludzkie ciało mogło przemieniać się w giętkie, jakby pozbawione kości, tworzywo. Więc Górski pokazywał, zakładając nogi w pozycji siedzącej na szyję, albo wplatając je pod ramiona. Pokazywał dziesiątki innych pozycji według nauk największych joginów i tłumaczył, że to nie cyrk, tylko preludium do doskonałości. – Żeby się do niej zbliżyć, trzeba poświęcić ćwiczeniom całe życie – tłumaczy. – Sprawność fizyczna to tylko jeden z elementów. Równie ważne, jeśli nie ważniejsze, jest opanowanie władzy nad umysłem i ukształtowanie duszy. Dopiero wtedy człowiek może osiągnąć harmonię, a ta jest bramą do szczęścia. W latach 70. Stanisław Górski został zaproszony do programu telewizyjnego „Progi i bariery”. Jego pokaz jogi podziwiały tysiące widzów w całej Polsce. To wystarczyło, by posypały się propozycje dalszych występów, lecz Górski zgodził się jedynie na epizod w serialu „Czterdziestolatek”.  W 1973 r. Stanisław Górski wybrał się do… liceum wieczorowego. Miał 60 lat i był najstarszym uczniem ustrzyckiego „ogólniaka”.  12 lat później zamarzyły mu się studia. Raz w miesiącu dojeżdżał na wykłady aż do Opola – prawie 500 kilometrów w jedną stronę. Został magistrem pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej. Dodatkowo uzyskał tytuł instruktora jogi ze specjalnością „ćwiczenia relaksowo-koncentrujące”. I zaczął myśleć o… doktoracie; planował go obronić na setne urodziny. Wydał dwie książki. Do ostatnich dni utrzymywał bliskie kontakty z Towarzystwem Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej i „Wiadomościami Łomżyńskimi”. Zasypywał redakcję swoimi listami, zdjęciami, publikacjami. W połowie września listy przestały przychodzić. Okazało się, że pan Stanisław właśnie wtedy odszedł. Spoczął w Ustrzykach.